Udostępnij:

zofiaPaństwo Zofia i Zygmunt Klaja od 31 lat związali się z naszą nadmorską perełką – Jarosławcem. Przyjechali na wypoczynek, a znaleźli pracę. Zaczynali od małego straganu z jabłkami, wychowywali dzieci i wnuki, obecnie prowadzą sklep z pamiątkami i lodziarnię.

Dawniej jarosławiecki, letni spacer kojarzył się z obleganą lodziarnią pod kasztanem, pełną różnokolorowych smakołyków i warzywniakiem „u Hanysa" czy „u Ślązaka". Te miejsca to jakby wizytówki połowy lat 80 i 90 minionego wieku naszego „kurortu". Nie sposób było oprzeć się pokusie, by nie spróbować lodowych przysmaków. Dzisiaj zupełnie inaczej wygląda Jarosławiec i cała infrastruktura, dzisiaj lodów do wyboru do koloru, sklepów mnóstwo, konkurencji również.

Z nutką sentymentu poprosiłam Panią Zofia Klaję o garść wspomnień.

- Przyjechaliśmy tu 30 lat temu ze Śląska na odpoczynek, w trakcie którego zostaliśmy poproszeni o pomoc w prowadzeniu małej budki z jabłkami, owocami. Wtedy Jarosławiec zachwycił mnie: dużo zieleni, czyste powietrze, cisza, urokliwe domki rybackie i takie „swojskie klimaty". Po podwórkach grzebały kury, leżał obornik, rybacy sprawiali ryby, a nawet świniobicie odbywało się publicznie. Wieczorami, po pracy, ludzie spotykali się na podwórku, ktoś przynosił akordeon, ktoś trąbkę czy bęben i już było wesoło. Wczasowicze chętnie zaglądali i zostawali na wspólnej zabawie. Kiedy odkupiliśmy plac od naszych przyjaciół, zaczęliśmy budowę sklepu z pamiątkami i obecnego punktu warzywniaka i lodziarnię. Trudne to były czasy ze względu na braki materiałów, ale jakoś udało się.


W czasie sezonu ja często z wózkiem i malutkimi dziećmi handlowaliśmy, bo popyt był bardzo duży. Dzieci (starsze, młodsze) również pilnowały interesów; handlowały malinami, jagodami, głowami słonecznika, donosiły towar. Wspólnie z mężem jeździliśmy w okolice Poznania po świeże czereśnie, a tymczasem dzieci zostawały i handlowały. Jak dziś pamiętam, kiedyś wróciliśmy ok. 12 w nocy z takiej wyprawy, a moja córcia Agnieszka ledwie głowę podniosła z poduszki i powiedziała „Tatusiu, sprzedałam wszystko". To było niezwykle wzruszające, ale też dzieci nauczyły się pracy, odpowiedzialności, sumienności i dzisiaj każde z nich ma swoją rodzinę i swój biznes. Dewizą naszego handlu było „Klient musi być zadowolony, żeby wrócić ponownie do nas". Dlatego mieliśmy zawsze duży wybór produktów i zawsze świeże warzywa, owoce, a nasi ekspedienci starali się zaspokoić wszelkie oczekiwania klienta. Kiedy synowie podrośli jeździli co drugi dzień na giełdę do Gdyni, zaopatrywaliśmy większość ośrodków w warzywa. Było co dźwigać.

IMG 9065

- Przez państwa dom przewinęło się dużo młodych ludzi, byliście dla nich nie tylko nauczycielami, ale i prawie rodzicami.

- Tak, nie sposób teraz policzyć ile młodzieży przewinęło się przez nasz dom, ale dużo. Byli to zarówno młodzi mieszkańcy gminy Postomino, jak również z innych stron Polski. Byli tacy, przepracowali jeden sezon i żegnaliśmy się, a były też dziewczęta, które 11 sezonów przepracowały w naszej małej firmie. Traktowaliśmy je na równi z naszymi dziećmi (bo często byli to ich koledzy, koleżanki, równolatki). Trzeba było ich uczyć kultury w kontakcie z klientem, zasad małej rachunkowości – ale w sumie to była wspaniała młodzież. Ileż wspólnych urodzin czy imienin wyprawiliśmy na naszym podwórku, stoły ustawione i zastawione, nikt głodny nie był, każdy znalazł miejsce, radość i dobre słowo. Nasi pracownicy przecież mieszkali z nami, żywili się i wszystko było jakby wspólne. Nawiązały się piękne sympatie, miło wspominam ten dobry, pracowity czas w naszym wakacyjnym domu. Sezon kończył się zaraz po 20 sierpniu, dzieci musiały wracać do szkół, a my do obowiązków domowych.

- Jarosławiec bardzo zmienił się w ciągu tych 30 lat. Z małej, cichej wioski rybackiej przekształcił się w kurort, pełen pięknych pensjonatów. Jeszcze 10 lat temu w centrum wioski pasły się krowy – dziś stoją tam domki, kempingi. Pięknie zagospodarowany został plac przed latarnią. Stał się teraz miejscem spotkań, miejscem reprezentacyjnym. Powstaje dużo lokali, punktów handlowych - brakuje już tego pięknego (według nas) klimatu. Świat poszedł szybkimi krokami do przodu, a Jarosławiec z nim. Przedtem przyjeżdżało wiele letniaków do domków rybackich, wypoczywali bardziej na luzie, bardziej rodzinnie, teraz każdy chce mieć oddzielny pokój i łazienkę dla siebie oraz inne wygody. Stary Jarosławiec zatrzymał się jeszcze przez chwilę na przystani rybackiej i tam można szukać minionego czasu.

IMG 2513b

Pani Zofia kończy swe wspomnienia z łezką w oku.

- Teraz każdy patrzy tylko na swój biznes, tamte czasy były radośniejsze, spokojniejsze i cichsze. Jednak nie żałuje ciężkiej pracy, trudnych warunków bytu – żal tylko młodych lat. Państwo Zofia i Zygmunt Klajowie mają również dodatkowy powód do dumy i radości. Wychowali dziewięcioro dzieci, są dziadkami 24 wnuków i w tym roku obchodzą 50 lecie związku małżeńskiego. Zgodnie twierdzą, że mimo wielu trudów czasy wspólnego pożycia były zgodne oraz pełne wzajemnego oddania i miłości.

T. Rysztak

Na drodze życia są światła i mroki,
raz szczęście jasne, raz smutek głęboki.
Ale gdy razem się idzie we dwoje,
łatwiej się znosi nawet ciężkie znoje.
Więc w dniu 50. Rocznicy
życzymy drogiej Parze,
by życie im dało wszystko, co w darze
dać może: szczęście, pogodę, radości,
razem z uśmiechem wieczystej miłości.

Z najserdeczniejszymi życzeniami Teresa i Józef Rysztakowie

Szept Postomina nr 319

Podziel się informacją

Masz ciekawą informację? Widziałeś coś nadzwyczajnego? Zrobiłeś świetne zdjęcie?

Podziel się z nami swoją informacją o Jarosławcu, prześlij zdjęcie:

[email protected]

baner-facebook-jar24

Pogoda w Jarosławcu

zakatek baner sponsor

sponsor

Facebook

Template by JoomlaShine